Wielki Pustynny Szlem

  • Zapisz tekst bieżącej strony do PDF
  • Drukuj zawartość bieżącej strony

             Nie. Nie lękajcie się. Nie mam zamiaru biegać po pustyniach. Przede wszystkim ze względu na mój organizm. Fatalnie mi się biega w temperaturze powyżej 25 stopni. Poza tym moje wychodzenie poza strefę komfortu ma swoje granice. A jednak książkę o maratonie przez cztery pustynie przeczytałem od deski do deski. Dlaczego? W końcu większość moich książek „biegowych” to raczej poradniki. Nie do końca lubię czytać o pokonywaniu kilometrów. Wolę pokonywać je sam.

         Jednak w opowieściach trzech biegaczy o pustynnych wysiłkach jest coś fascynującego. Zadziwia przede wszystkim ogrom wyzwania. Już sam pomysł, by przebiegnąć cztery wieloetapowe biegi w tak nieprzyjaznych warunkach, i to jeszcze w ciągu jednego roku zasługuje na uwagę. Mnie zaś osobiście zafascynowało jak różne bywa podejście i motywacja przy realizacji wyzwania nad podziw „mistyczno-idiotycznego”. To oczywiście moje prywatne określenie na biegowe wyzwania przy których zwykli ludzie pukają się w czoło . Trzech biegaczy, trzy drogi życiowe, trzy różne przygotowania fizyczne.

 Daniel -  człowiek, którego porwała idea wielkiej przygody. Zaatakował „4 Deserts slam” praktycznie zza biurka. Oczywiście zemściło się to pasmem kontuzji, ale jego wola walki i biegowy romantyzm zwyciężyły. Dobiegł i zrobił to co niewielu się udało.

Andrzej – sportowiec „z krwi i kości”. Dla niego Wielki wyścig to powrót do emocji sportowych i kolejna okazja do rywalizacji i walki o podium.

Marek -  człowiek do zadań specjalnych. Sam pisze, że dla niego „im ciężej, tym lepiej”. Walka z przeciwnościami i konkurentami na trasie to jego żywioł.

Każdy na swój sposób, barwnie ale bez popadania w samo-zachwyt opisuje jaka była jego droga od pomysłu do mety imprezy na Antarktydzie.

            Czytając ich relacje spisane i uporządkowane przez Pawła Oksanowicza odzywały się we mnie moje refleksje z biegania po górach. Przygotowania, logistyka, start, weryfikacja planów, kryzysy, doping, biegowe przyjaźnie - to wszystko są „stałe elementy gry”. Tym bardziej ważne, im większy dystans ma się do pokonania. Właśnie w tym tkwi piękno takiego wysiłku. Bieg ULTRA zawsze zostawia ślad w człowieku: w ciele, ale przede wszystkim w głowie. Dla mnie i pewnie dla wielu, którzy sięgną po tę książkę jedna dość dramatyczna, ale jakże trafna sentencja pozostanie w głowie – „Ból zwycięstwa trwa krótko. Ból porażki trwa całe życie”.

        Warto sięgnąć po książkę „Wielki Pustynny Szlem” choćby po to, by zdać sobie z tego sprawę.

P.S.

Moi drodzy Piotrowie. Dzięki za prezent. Nie mógł być bardziej trafiony w formie, treści i czasie.

                                       Jerry49

Rozwiń Metryka

Podmiot udostępniający informację:
Data utworzenia:2019-01-11
Data publikacji:2019-01-11
Osoba sporządzająca dokument:
Osoba wprowadzająca dokument:Jerzy Stypa
Liczba odwiedzin:4017